46 lat temu jego bolid stanął w płomieniach. To nie była ostatnia tragedia w jego życiu…

Dotkliwe poparzenia, toksyczne gazy, uszkodzone płuca. Taki był efekt przerażającego wypadku, jakiemu uległ dokładnie 46. lat temu Niki Lauda na torze Nürburgring.

Śpiączka i sakrament namaszczenia chorych, udzielony przez księdza nie wróżyły kierowcy najlepiej – świat sportów motorowych wstrzymał oddech.

Jednak zaledwie 6 tygodni później, opuszczając zaledwie 2 weekendy wyścigowe Lauda powrócił do bolidu i zajął sensacyjne 4. miejsce w GP Włoch. Tytuł mistrzowski przegrał w ostatnim wyścigu o zaledwie 1 punkt, ale już w następnym sezonie z łatwością zdobył tytuł.

Do historii przeszedł jako jeden z najlepszych kierowców Formuły 1, a także płodny autobiograf, komentator i założyciel… dwóch linii lotniczych.

Simon Kindall, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons

Jedna z nich, Lauda Air, do dziś pozostaje niechlubnym rekordzistą jako operator pechowego lotu 004 z Bangkoku do Wiednia. W katastrofie Boeinga 767 zginęły 223 osoby, co pozostaje najbardziej śmiertelnym wypadkiem lotniczym w historii Tajlandii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.