Opis książki

"Stanisław Lem. Wypędzony z Wysokiego Zamku" to historia Stanisława Lema, jej autorem jest Agnieszka Gajewska (Wydawnictwo Literackie).

Kompletna i bezkompromisowa biografia Stanisława Lema. Psychologiczny portret wielkiego pisarza. O twórczości i literackich zmaganiach Stanisława Lema napisano już wiele. Jako człowiek wciąż po (…)

[ więcej ]

Recenzje (4)

Oceń książkę

Biograf:
Biografia ta błędnie wpisuje twórczość Stanisława Lema w główne nurty powojennej polskiej ‎prozy „mainstreamowej”, w tym w tzw. pokolenie Kolumbów, prozę małego realizmu, prozę ‎pacyfistyczną oraz tzw. rozrachunki inteligenckie. Pozostawiając błędnie na marginesie ‎futurystyczne wizje Lema, jego rozważania para-filozoficzne i futurystyczne oraz dyskusje ‎Lema z oświeceniem, autorka koncentruje się na wątkach, które są nieistotne u Lema, a dotyczą ‎głównie śladów holokaustu Żydów lwowskich - praktycznie nieobecnego w prozie Stanisława ‎Lema, który w Polsce wyparł się przecież i to wyraźnie swojej żydowskości. Patrz np. ‎zakłamany i to od początku do końca Wysoki Zamek, w którym nie ma ani słowa o żydowskim ‎pochodzeniu pisarza, o uczęszczaniu przez niego aż do matury na lekcje religii mojżeszowej etc. ‎Żydzi są dziwnie jakoś nieobecni w Wysokim Zamku, mimo iż stanowili oni przed wojną aż 1/3 ‎jego mieszkańców - w roku 1921 mieszkało tam bowiem aż 77 tysięcy Żydów, stanowiąc około ‎‎33% wszystkich jego mieszkańców, a liczba ta nieprzerwanie rosła, osiągając punkt szczytowy ‎w toku 1941, kiedy to w związku z napływem uchodźców spoza miasta, wzrosła ona do aż 150 ‎tysięcy ‎.‎ Tło dla interpretacji powieści realistycznych oraz fantastyczno-naukowych autora Solaris ‎stanowią więc u Gajewskiej jedynie selektywnie wybrane fakty z biografii pisarza, pomijając np. ‎jego socrealistyczny okres (wczesne lata 1950-te, w tym głównie Astronauci i Obłok Magellana) ‎oraz serwilizm pisarza wobec komunistów (właściwie bolszewików), rządzących Polską w ‎latach 1944-1989. Jej biografia aż roi się więc od błędów, przekłamań, niedopowiedzeń i ‎mylnych interpretacji. ‎ Niestety, ale nie jest to w związku z powyższym rzetelna biografia Stanisława Lema. Zacznijmy ‎może od tytułu, który jest wręcz kłamliwy, gdyż Stanisław Lem nie został wypędzony ze ‎Lwowa ‎, a tylko wyjechał z niego dobrowolnie, wraz ze swoim mieniem, w ramach ‎zorganizowanej repatriacji, gdyż wolał zamieszkać w Polsce a nie na radzieckiej wówczas ‎Ukrainie. W odróżnieniu od Niemców, którzy byli rzeczywiście wypędzeni przez zwycięskich ‎Aliantów ze Śląska, Pomorza, Mazur i Warmii, Stanisław Lem i jego rodzice mieli możliwość ‎legalnego pozostania we Lwowie poprzez przyjęcie obywatelstwa ZSRR, gdzie zresztą pisarz ‎studiował medycynę, a jego ojciec pracował jako lekarz. Tak zrobiło zresztą wówczas wielu ‎Polaków, a niektórzy z nich wracali do Polski, zresztą znów na 100% legalnie, np. za wczesnego ‎Gomułki czy też po roku 1989. Przecież wielu Polaków wciąż mieszka na Litwie, Ukrainie i ‎Białorusi a nawet w Kazachstanie i w innych republikach byłego Związku Radzieckiego. ‎Natomiast tylko nieliczni autochtoni pochodzenia słowiańskiego ze Śląska, Pomorza, Mazur i ‎Warmii, mieli możliwość uniknięcia deportacji poprzez wystąpienie o przyznanie im polskiego ‎obywatelstwa.‎
Reader:
Gajewska daje też popis swej ignorancji, jeśli chodzi o kinematografię, pisząc o ekranizacji ‎Solaris przez Tarkowskiego, że kręcenie filmu tego filmu oznaczało „ograniczone finanse, ‎niewielką ilość taśmy filmowej, fakt, że każde ujęcie ze względu na braki wszystkiego kręcono ‎tylko raz”‎ ‎, gdy tymczasem wiadomo jest, że poza zupełnymi amatorami, każda scena filmu ‎jest „kręcona” co najmniej kilka razy. W biografii Barei ‎ czytamy np., że : „normalna relacja ‎taśmy przydzielonej do długości filmu to 10:1. Nam przyznawano zaledwie 4:1”. Takich i ‎podobnych lapsusów jest zresztą w „dziele” Gajewskiej tak dużo, że aby je dokładnie ‎zanalizować, to powstała by książka obszerniejsza a niż jej wypociny.‎
Kagan:
Niestety, ale nie jest to rzetelna biografia Stanisława Lema‎.
Kagan:
Niestety, ale nie jest to rzetelna biografia Stanisława Lema. Gajewska nie podaje w niej bowiem ‎informacji o tym, że (przykładowo):‎ ‎1. Stanisław Lem najzwyczajniej na świecie kłamał, pisząc dla niemieckiej gazety, że: ‎‎„Wiedziałem iż moi przodkowie byli Żydami, ale nic nie wiem o wierze mozaistycznej i, ‎niestety, nic też nie wiem o żydowskiej kulturze”, choć na świadectwie maturalnym miał on ‎piątkę z religii judaistycznej (patrz odpis świadectwa dojrzałości Stanisława Hermana Lema w ‎archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego - sygnatura akt WL II 387). Kłamał on też Beresiowi, ‎podając mu błędną datę repatriacji ze Lwowa a tylko Fiałkowskiemu przyznał się, czego pewnie ‎później zapewne mocno żałował, że był on w konszachtach nie tylko z niemieckim i radzieckim ‎okupantem, ale także, z co najmniej jednym żydowskim policjantem, czyli Odmanem. Jako ‎człowiek, Stanisław Lem był więc wysoce niewiarygodny, a więc nie można, tak jak Gajewska, ‎tworzyć jego biografii na podstawie wypowiedzi aż tak niewiarygodnej osoby. Stanisław Lem ‎był po prostu zwyczajnym oportunistą, który zawsze i wszędzie kolaborował z aktualną władzą, ‎chyba że była on już na krawędzi upadku i dlatego też uciekł on we Lwowie z niemieckiej firmy ‎Rohstofferfassung pracującej dla Wermachtu (czy też z Beutepark der Luftwaffe), kiedy było ‎już oczywiste, że III Rzesza ma się ku rychłemu upadkowi i tak samo zaczął on na serio działać ‎w Polsce Ludowej w tzw. demokratycznej opozycji, kiedy było już wiadomo, po fiasku „reform” ‎Gorbaczowa, że dni władzy radzieckiej są policzone i to nie tylko w samym ZSRR, ale też i w ‎Polsce.‎ ‎2. Podczas niemieckiej okupacji Lwowa, Stanislaw Lem ukrywał Odmana, czyli żydowskiego ‎policjanta z getta. Praca St. Lema dla Wehrmachtu i Luftwaffe, szczególnie zaś w charakterze ‎ochotnika, była oczywiście na 100% kolaboracją z Nazistami, a na to są dowody nie do zbicia i ‎nawet Gajewska tego nie stara sie ukryc. Ale przecież pisarz przyznał się red. Fiałkowskiemu, że ‎ukrywał (on czyli Lem) Odmana -„ kolegę, który pracował w milicji żydowskiej, ‎Ordnungsdienst”. A kto ukrywał Odmana, jak nie inni Odmani czy też osoby z Odmanami ‎współpracujące? Cytuję: „Ukrywałem przez kilka dni na strychu kolegę, który pracował w ‎milicji żydowskiej, Ordnungsdienst. Kiedy poszedł dalej w świat, uznałem, że lepiej stamtąd ‎spłynąć, bo gdyby go złapali, mógł ich naprowadzić na mój ślad, co by się dla mnie skończyło ‎raczej niedobrze. Przeprowadziłem się wtedy na ulicę Zieloną” - Świat na krawędzi. Ze ‎Stanisławem Lemem rozmawia Tomasz Fiałkowski Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2007 ‎str. 47.‎ Oczywiście, to nie jest aż takim 100% dowodem na kolaborację Stanisława Lema z Nazistami, ‎jak jego zatrudnienie w firmie Rohstofferfassung pracującej dla Wehrmachtu i wręcz w ‎Beutepark der Luftwaffe, ale wiadomo, że po wojnie nie chciano w Izraelu Żydów ocalałych z ‎Holocaustu, gdyż ogromna ich większość ocalała tylko poprzez kolaborację z okupantem, w ‎tym pracując w Judenratach czy też zaciągając się do żydowskiej policji, czyli wstępując w ‎szeregi Odmanów. To są fakty. ‎ Należy tu też zauważyć, że Lem nazywa tu żydowską policję pomocniczą - „milicją”, co jest ‎jednak poważnym błędem, być może celowo popełnionym wówczas przez niego. Jüdischer ‎Ordnungsdienst były to bowiem żydowskie jednostki policyjne wewnątrz gett, obozów pracy i ‎obozów koncentracyjnych. Podlegały one kolaborującym z nazistowskimi Niemcami ‎Judenratom, czyli żydowskim samorządom. Oddziały Jüdischer Ordnungsdienst ‎wykorzystywane były przez okupanta do rekwizycji, łapanek, eskortowania przesiedleńców ‎oraz akcji deportacyjnych, jako iż Niemcy z reguły nie łapali swych żydowskich ofiar w getcie, ‎tylko takie łapanki zlecali oni Odmanom, którzy dostarczali kontyngenty swoich rodaków na ‎tzw. Umschlagplatz (plac przeładunkowy), skąd dopiero Niemcy wywozili ich do obozów ‎zagłady np. w Oświęcimiu, Bełżcu czy Treblince.‎ ‎3. Stanisław Lem wysyłał ze Lwowa do Moskwy wiernopoddańcze adresy do Moskwy, w tym z ‎projektami czołgów dla Armii Czerwonej, z takim oto wstępem:‎ ‎„Piszący te słowa został w roku 1941 w mieście Lwowie podczas wkroczenia armii niemieckiej, ‎gdyż z przyczyn od niego niezależnych nie mógł wycofać się z Czerwoną Armią (sic).‎ Straszliwa fala stopniujących się coraz bardziej, sadystycznych prześladowań, nieludzkie ‎katowanie, mordowanie masowe w specjalnych kaźniach a wreszcie całkowite wytępienie ‎obywateli pochodzenia żydowskiego zmusiło mnie do ukrycia się. W owym czasie, tracąc ‎jednego bliskiego za drugim, a przypatrując się z bliska mordowi czterech milionów ludzi ‎wszelkich zawodów, poglądów i pochodzenia, zrozumiałem, że faszyzm w jakiejkolwiek ‎postaci, prowadzący do wychowywania bestyj, chciwych krwi i zawodowych sadystów, jakimi ‎byli wszyscy niemal funkcjonariusze SS i SD, musi zostać zgnieciony i zmieciony.‎ Przez kilkanaście miesięcy wszystkie siły wytężyłem w jedynym kierunku: aby na podstawie ‎skąpych, dostępnych mi danych i obserwacji, stworzyć wzgl. ulepszyć istniejące środki bojowe. ‎Robiąc to, miałem na myśli tę chwilę, gdy Czerwona Armia oswobodzi miasto Lwów.‎ Szczęśliwa ta chwila wybiła obecnie. Wszystkie moje plany, projekty i pomysły ofiaruję ‎Związkowi Radzieckiemu w tym celu, aby, o ile są one zdatne do użytku, przyczyniły się do ‎szybszego zlikwidowania najstraszniejszego terroru, jaki zna historia”.‎ ‎ (Sergiej Juferiew Projekty czołgów polskiego fantasty Stanisława Lema (Сергей Юферев ‎Проекты танков польского фантаста Станислава Лема) - https://topwar.ru/103524-proekty-‎tankov-polskogo-fantasta-stanislava-lema.html (dostęp 25-07-2019) oraz Polski pisarz ‎zaprojektował czołg dla ZSRR? Nieznany pomysł Stanisława Lema - ‎https://gadzetomania.pl/4560,polski-pisarz-projektowal-czolgi-dla-zsrr-nieznany-pomysl-‎stanislawa-lema. Dokumenty z projektem tego czołgu posiadają sygnaturę archiwów: фонд 38, ‎опись 11350, дело №1039. Treść listu Lema do Komisariatu Ludowego Przemysłu Obronnego ‎ZSRR dostępna jest zaś pod adresem http://booklips.pl/newsy/lem-chcial-konstruowac-czolgi-‎dla-zsrr.‎ ‎4. Gajewska nie wspomina też mocno bolszewicko-socrealistycznego wydziału „O marzeniach ‎socjalizmu - Spotkanie z autorem ‘Astronautów’”, udzielonemu przez Stanisława Lema pismu ‎Życie i Kultura (10 stycznia ‎‏1‏‎953)‎ ‎5. Gajewska nie analizuje felietonu Lema „Imperializm na Marsie” (Życie Literackie nr 7, luty ‎‎1953 roku), gdzie Lem pisze: „Na przykładzie amerykańskiej fantastyki naukowej dostrzegamy, ‎ze przyjmując jako założenia kapitalistyczne stosunki produkcji i własności nie sposób stworzyć ‎godnej człowieka perspektywy przyszłości świata. Całkowicie odmiennie rzecz przedstawia się ‎w społeczeństwie, budującym socjalizm. Z niego wszystkie drogi prowadza w przyszłość i ‎dlatego przed pisarzem - twórcą fantastyki naukowej otwierają się tu oszałamiające swym ‎bogactwem horyzonty”.‎ ‎6. Gajewska nie wspomina o tym, że w artykule „O współczesnych zadaniach i metodzie ‎pisarstwa fantastyczno-naukowego” (Nowa Kultura nr 39 z roku 1952), Stanisław Lem pisze ‎wręcz, że dzięki materializmowi historycznemu (a dokładniej obowiązującej wówczas w Polsce ‎jego mocno uproszczonej i wręcz zwulgaryzowanej stalinowskiej wykładni), fantastyka ‎naukowa ma, w odróżnieniu od krajów kapitalistycznych, perspektywy rozwoju jedynie w ‎krajach socjalistycznych, gdzie też może być ona uważana za rodzaj literatury realistycznej (w ‎domyśle socrealistycznej).‎ ‎7. Gajewska nie wspomina także o tym, że artykuł Lema „Widmo trzeciej wojny w USA” ‎zamieszczony w stalinowskiej Nowej Kulturze (nr 51-52 z roku 1952) może być uważany za ‎dokładne przeciwieństwo artykułów, które Lem pisał w latach 1980-tych do paryskiej, ‎finansowanej przez CIA, Kultury. Artykuł ten zaczyna się takimi oto słowami: ”Amerykanie są ‎w kłopocie. Do wszystkich części świata, znajdujących się pod ich wpływem, eksportują broń, ‎amunicję, papierosy, oficerów sztabowych i konserwy, ale zdają sobie sprawę z tego, że to za ‎mało. Chcieliby eksportować jakąś ideologię, made in USA, w dobrym gatunku, przystępną, ‎solidnie zrobioną, która raz na zawsze przekona Greków, Francuzów czy Włochów, że muszą ‎walczyć, a gdyby do tego przyszło, i umierać za amerykański styl życia. Potrzeba ideologii jest ‎paląca, ale na razie Amerykanie posiadają na składzie tylko jedno hasło, które nie bardzo ‎starczy na doktrynę; to kwiat wolności amerykańskiej, najwyższa swoboda, „freedom of ‎enterprise” czyli wolność robienia interesów”.‎ Lem przypomniał też w tym artykule, że: „Pewien doskonały specjalista, profesor chemii, ‎Spitzer, stracił katedrę, gdy z ośmielił się powiedzieć, że być może, Łysenko ma w swojej teorii ‎biologicznej trochę racji por. William de Jong-Lambert “The ‘Spitzer Affair’: Genetics, ‎McCarthyism and the Cold War” (w Jarosław Suchoples i Katy Turton (red.) Forgotten by ‎History: New Research on Twentieth Century Europe and America Berlin: LIT Verlag, 2009 str. ‎‎71–85). Należy tu zauważyć, że Spitzera poparł także dwukrotny noblista, amerykański ‎biochemik Linus Pauling w tym sensie, że Spitzer został ocenzurowany i był prześladowany ‎przez amerykańskie władze dokładnie w ten sam sposób, w jaki radzieckie władze cenzurowały ‎i prześladowały wówczas przeciwników Łysenki. Ale o tym, to Lem już później nie pisał.‎ Pod koniec tego artykułu, omawiając książkę Aldousa Huxley’a Ape and Essence (Małpa ‎człekokształtna i Istota), Lem pisze zaś: „Istniejąca formacja społeczna posiadała wszystkie ‎surowce i bogactwa ziemi, całą moc maszyn, środki komunikacji, panowała w powietrzu, na ‎lądach i oceanach, miała armie, wytresowane w bezwzględnym posłuchu, formowała ich ‎charaktery wychowaniem. Krnąbrne łamała prawem, rozpacz i niepokój uciszała religią, ‎ogromnymi machinami państwowymi regulowała życie i śmierć.‎ Ludy, które sprzedawały swoją pracę, żeby żyć, nie miały niczego. Rozpoczęła się walka. ‎Trwała dziesiątki lat.‎ W miarę, jak powiększała się powierzchnia wyswobodzonych kontynentów, stary świat walczył ‎coraz okrutniej. Jego lekarze rozsiewali choroby, fizycy tworzyli trucizny promieniotwórcze, ‎myśliciele wyjaśniali jego doskonałość, na przemian błagali, przekonywali i grozili. Świat ten ‎przemawiał ustami kaznodziejów, filozofów, dowódców i poetów; ludom, wyrzekającym się w ‎imię przyszłości ukazywał z dala złudę dostatku i przepychu. Kiedy to nie skutkowało, ‎mordował pośpiesznie, jakby w obawie, że czasu mu nie starczy dla wypróbowania wszystkich ‎możliwych narzędzi mordu. Wznosił fabryki, przetwarzające żywych ludzi w tłuszcz i popiół ‎wytężał pomysłowość, by przemienić bohaterstwo zwyciężonych w bezsens, gipsował usta ‎skazańcom, na ich nagich ciałach wypalał obelgi, znieważając to, o co walczyli, zabijał: ‎nienarodzone dzieci, torturował, łudził, przekupywał. Wszystko daremnie.‎ Siła wyzwolonych krajów rosła, We własnych widział z przerażeniem, że idea wielkiej ‎przemiany ogarnia coraz to innych ludzi; wtedy uderzał, lecz na miejsce straconych zjawiali się ‎nowi.‎ Widząc, że nie ma dlań zapragnął wytracić całą ludzkość. Byłoby to logicznym uwieńczeniem ‎cywilizacji, której cały wysiłek twórczy zmierzał do unicestwiania największej ilości życia w ‎najkrótszym czasie. Ogarniający ziemię płomień wybuchu miał stanowić pożegnalny gest ‎odchodzących w nicość konkwistadorów wobec ślepej pustki wszechświata.‎ Było już jednak za późno. Ludzkość stała na progu ery komunizmu”.‎ ‎8. Gajewska nie wspomina też o tym, że jeszcze w roku 1967 Stanisław Lem wychwalał tow. ‎Lenina w Gazecie Krakowskiej (Stanisław Lem „Wells, LENIN i przyszłość świata” Gazeta ‎Krakowska nr 264 z 4-5 listopada 1967 roku).‎ ‎9. Gajewska pomija też takie „perełki” Stanisława Lema, jak np.‎ ‎- „W roku 2003 zakończone zostało częściowe przelewanie Morza Śródziemnego w głąb Sahary ‎i gibraltarskie elektrownie wodne dały po raz pierwszy prąd do sieci północnoafrykańskiej. ‎Wiele już lat minęło od upadku ostatniego państwa kapitalistycznego” („Astronauci”);‎ ‎- Cały rozdział „Komuniści” z Obłoku Magellana;‎ ‎- :Pieśń buchnęła z nową siłą. Szły ostatnie szeregi, nie tak równe jak u czoła. Śpiewali bardzo ‎głośno, tak że nie wiadomo było czy grają jeszcze organy księdza Mazuły. Karol ruszył dalej, ‎prosto w czerwony zachód, który długo nie gasnął, choć zapadła noc. Bieluńska szkoła ‎podchorążych szła do Rumunii i płonące wsie ukraińskie oświetlały ślady jej przemarszu” (Czas ‎nieutracony Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1957, tom II „Wśród umarłych” str. 215-216.‎ ‎- „- Wy jesteście z Komitetu Wojewódzkiego?‎ ‎– Tak.‎ ‎– To powiedzcie im (…), żeby nam głowy nie moczyli. (…) Niech Bezpieką nie straszą! ‎Bezpieka nam robotnikom nie straszna. (…)‎ ‎– Tak. Bezpieczeństwa nie macie się co bać”.‎ Opowiadanie „Kocioł” - Twórczość nr 9 z roku 1950 str. 37-49 (początek ze zmianami rozdziału ‎‎„Stary cmentarz” z trzeciego tomu „Powrót” trylogii Czas nieutracony);‎ Czy też:‎ ‎- Jak posiedzisz jakiś czas, odechce ci się sztuczek. Wiesz doskonale, że nie jesteś na żadnej ‎Merce, tylko przed Komisją do Badania Działalności Antyamerykańskiej w Stanach ‎Zjednoczonych. Najpierw krytykujesz naszą politykę zagraniczną, a potem udajesz niewiniątko? ‎Nie bój się, już ty mi zaśpiewasz. Nie takich obwijałem wokół małego palca.‎ W tym momencie jakby mi łuski spadły z oczu. Od spotkania pierwszej istoty nękało mnie, że w ‎żaden sposób nie mogę sobie uświadomić, co mi przypomina język tubylców. Teraz zaświtało ‎mi w głowie: ależ oczywiście, to był zniekształcony i wykoślawiony język angielski. Padłem ‎ofiarą pomyłki spowodowanej w dużej mierze różnicami wymowy: Merka - to była America, ‎Rasza - Russia, Czajna – China, Ejbom – A-Bomb i tak dalej.‎ Włosy stanęły mi dęba; nigdy jeszcze nie znajdowałem się w takiej opresji. Przeczuwałem, że ‎los mój będzie opłakany, i nie myliłem się; albowiem słowa te piszę w więzieniu śledczym ‎Nowego Jorku, gdzie przebywam już czwarty miesiąc. Obawiam się, że podróż do Meopsery ‎przyjdzie mi odłożyć na czas nieograniczony... ‎ Dzienniki Gwiazdowe Warszawa; Iskry, 1957, „Podróż dwudziesta szósta i ostatnia” - ‎zakończenie: str. 257-258.‎ Itp. Itd.‎ ‎10. Od Wiktora Jaźniewicza dowiedziałem się zaś, że w roku 2005, na zakończenie wydania ‎przez Wydawnictwo Literackie 33-tomowej kolekcji „Dzieł zebranych” Stanisława Lema, ‎dołączono do ostatniego tomu tej kolekcji płytkę CD „Wszechświat Lema” - zawierający ‎program konstruowania scenariuszów filmów SF na podstawie „Kieszonkowego Komputera ‎Dreszczowców Science Fiction” z Fantastyki i Futurologii (Kraków: Wydawnictwo Literackie, ‎‎1973,seria „Dzieła wybrane”), ale bez podania jego autora, czyli Gahana Wilsona. Gazeta ‎Wyborcza zorganizowała wówczas konkurs: „Kto skonstruuje najdłuższy scenariusz?” na ‎podstawie tegoż „Kieszonkowego Komputera Dreszczowców Science Fiction”, a za autora tegoż ‎‎„komputera” podała ona Stanisława Lema. A więc Adam Michnik ma też swój niechlubny ‎udział w tym lemowskim plagiacie.‎

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Szczegóły książki

Tematyka:

Autor:

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

ISBN: 9788308074527

Podobne książki

Najciekawsze książki tego miesiąca

"Stanisław Lem. Wypędzony z Wysokiego Zamku" to historia Stanisława Lema.
Najlepsza cena dla tej książki w wersji papierowej to 41.95 zł. Najtańszy e-book znajdziesz w cenie 14.99 zł.
Autorem "Stanisław Lem. Wypędzony z Wysokiego Zamku" jest Agnieszka Gajewska.
Książka została wydana przez Wydawnictwo Literackie.
Nasi czytelnicy ocenili książkę 4 razy, ze średnią oceną wynoszącą 2 na 5.