"Stanisław Lem. Wypędzony z Wysokiego Zamku" to historia Stanisława Lema, jej autorem jest Agnieszka Gajewska (Wydawnictwo Literackie).
Biografia ta błędnie wpisuje twórczość Stanisława Lema w główne nurty powojennej polskiej prozy „mainstreamowej”, w tym w tzw. pokolenie Kolumbów, prozę małego realizmu, prozę pacyfistyczną oraz tzw. rozrachunki inteligenckie. Pozostawiając błędnie na marginesie futurystyczne wizje Lema, jego rozważania para-filozoficzne i futurystyczne oraz dyskusje Lema z oświeceniem, autorka koncentruje się na wątkach, które są nieistotne u Lema, a dotyczą głównie śladów holokaustu Żydów lwowskich - praktycznie nieobecnego w prozie Stanisława Lema, który w Polsce wyparł się przecież i to wyraźnie swojej żydowskości. Patrz np. zakłamany i to od początku do końca Wysoki Zamek, w którym nie ma ani słowa o żydowskim pochodzeniu pisarza, o uczęszczaniu przez niego aż do matury na lekcje religii mojżeszowej etc. Żydzi są dziwnie jakoś nieobecni w Wysokim Zamku, mimo iż stanowili oni przed wojną aż 1/3 jego mieszkańców - w roku 1921 mieszkało tam bowiem aż 77 tysięcy Żydów, stanowiąc około 33% wszystkich jego mieszkańców, a liczba ta nieprzerwanie rosła, osiągając punkt szczytowy w toku 1941, kiedy to w związku z napływem uchodźców spoza miasta, wzrosła ona do aż 150 tysięcy .
Tło dla interpretacji powieści realistycznych oraz fantastyczno-naukowych autora Solaris stanowią więc u Gajewskiej jedynie selektywnie wybrane fakty z biografii pisarza, pomijając np. jego socrealistyczny okres (wczesne lata 1950-te, w tym głównie Astronauci i Obłok Magellana) oraz serwilizm pisarza wobec komunistów (właściwie bolszewików), rządzących Polską w latach 1944-1989. Jej biografia aż roi się więc od błędów, przekłamań, niedopowiedzeń i mylnych interpretacji.
Niestety, ale nie jest to w związku z powyższym rzetelna biografia Stanisława Lema. Zacznijmy może od tytułu, który jest wręcz kłamliwy, gdyż Stanisław Lem nie został wypędzony ze Lwowa , a tylko wyjechał z niego dobrowolnie, wraz ze swoim mieniem, w ramach zorganizowanej repatriacji, gdyż wolał zamieszkać w Polsce a nie na radzieckiej wówczas Ukrainie. W odróżnieniu od Niemców, którzy byli rzeczywiście wypędzeni przez zwycięskich Aliantów ze Śląska, Pomorza, Mazur i Warmii, Stanisław Lem i jego rodzice mieli możliwość legalnego pozostania we Lwowie poprzez przyjęcie obywatelstwa ZSRR, gdzie zresztą pisarz studiował medycynę, a jego ojciec pracował jako lekarz. Tak zrobiło zresztą wówczas wielu Polaków, a niektórzy z nich wracali do Polski, zresztą znów na 100% legalnie, np. za wczesnego Gomułki czy też po roku 1989. Przecież wielu Polaków wciąż mieszka na Litwie, Ukrainie i Białorusi a nawet w Kazachstanie i w innych republikach byłego Związku Radzieckiego. Natomiast tylko nieliczni autochtoni pochodzenia słowiańskiego ze Śląska, Pomorza, Mazur i Warmii, mieli możliwość uniknięcia deportacji poprzez wystąpienie o przyznanie im polskiego obywatelstwa.
Niestety, ale nie jest to rzetelna biografia Stanisława Lema. Gajewska nie podaje w niej bowiem informacji o tym, że (przykładowo):
1. Stanisław Lem najzwyczajniej na świecie kłamał, pisząc dla niemieckiej gazety, że: „Wiedziałem iż moi przodkowie byli Żydami, ale nic nie wiem o wierze mozaistycznej i, niestety, nic też nie wiem o żydowskiej kulturze”, choć na świadectwie maturalnym miał on piątkę z religii judaistycznej (patrz odpis świadectwa dojrzałości Stanisława Hermana Lema w archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego - sygnatura akt WL II 387). Kłamał on też Beresiowi, podając mu błędną datę repatriacji ze Lwowa a tylko Fiałkowskiemu przyznał się, czego pewnie później zapewne mocno żałował, że był on w konszachtach nie tylko z niemieckim i radzieckim okupantem, ale także, z co najmniej jednym żydowskim policjantem, czyli Odmanem. Jako człowiek, Stanisław Lem był więc wysoce niewiarygodny, a więc nie można, tak jak Gajewska, tworzyć jego biografii na podstawie wypowiedzi aż tak niewiarygodnej osoby. Stanisław Lem był po prostu zwyczajnym oportunistą, który zawsze i wszędzie kolaborował z aktualną władzą, chyba że była on już na krawędzi upadku i dlatego też uciekł on we Lwowie z niemieckiej firmy Rohstofferfassung pracującej dla Wermachtu (czy też z Beutepark der Luftwaffe), kiedy było już oczywiste, że III Rzesza ma się ku rychłemu upadkowi i tak samo zaczął on na serio działać w Polsce Ludowej w tzw. demokratycznej opozycji, kiedy było już wiadomo, po fiasku „reform” Gorbaczowa, że dni władzy radzieckiej są policzone i to nie tylko w samym ZSRR, ale też i w Polsce.
2. Podczas niemieckiej okupacji Lwowa, Stanislaw Lem ukrywał Odmana, czyli żydowskiego policjanta z getta. Praca St. Lema dla Wehrmachtu i Luftwaffe, szczególnie zaś w charakterze ochotnika, była oczywiście na 100% kolaboracją z Nazistami, a na to są dowody nie do zbicia i nawet Gajewska tego nie stara sie ukryc. Ale przecież pisarz przyznał się red. Fiałkowskiemu, że ukrywał (on czyli Lem) Odmana -„ kolegę, który pracował w milicji żydowskiej, Ordnungsdienst”. A kto ukrywał Odmana, jak nie inni Odmani czy też osoby z Odmanami współpracujące? Cytuję: „Ukrywałem przez kilka dni na strychu kolegę, który pracował w milicji żydowskiej, Ordnungsdienst. Kiedy poszedł dalej w świat, uznałem, że lepiej stamtąd spłynąć, bo gdyby go złapali, mógł ich naprowadzić na mój ślad, co by się dla mnie skończyło raczej niedobrze. Przeprowadziłem się wtedy na ulicę Zieloną” - Świat na krawędzi. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Tomasz Fiałkowski Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2007 str. 47.
Oczywiście, to nie jest aż takim 100% dowodem na kolaborację Stanisława Lema z Nazistami, jak jego zatrudnienie w firmie Rohstofferfassung pracującej dla Wehrmachtu i wręcz w Beutepark der Luftwaffe, ale wiadomo, że po wojnie nie chciano w Izraelu Żydów ocalałych z Holocaustu, gdyż ogromna ich większość ocalała tylko poprzez kolaborację z okupantem, w tym pracując w Judenratach czy też zaciągając się do żydowskiej policji, czyli wstępując w szeregi Odmanów. To są fakty.
Należy tu też zauważyć, że Lem nazywa tu żydowską policję pomocniczą - „milicją”, co jest jednak poważnym błędem, być może celowo popełnionym wówczas przez niego. Jüdischer Ordnungsdienst były to bowiem żydowskie jednostki policyjne wewnątrz gett, obozów pracy i obozów koncentracyjnych. Podlegały one kolaborującym z nazistowskimi Niemcami Judenratom, czyli żydowskim samorządom. Oddziały Jüdischer Ordnungsdienst wykorzystywane były przez okupanta do rekwizycji, łapanek, eskortowania przesiedleńców oraz akcji deportacyjnych, jako iż Niemcy z reguły nie łapali swych żydowskich ofiar w getcie, tylko takie łapanki zlecali oni Odmanom, którzy dostarczali kontyngenty swoich rodaków na tzw. Umschlagplatz (plac przeładunkowy), skąd dopiero Niemcy wywozili ich do obozów zagłady np. w Oświęcimiu, Bełżcu czy Treblince.
3. Stanisław Lem wysyłał ze Lwowa do Moskwy wiernopoddańcze adresy do Moskwy, w tym z projektami czołgów dla Armii Czerwonej, z takim oto wstępem:
„Piszący te słowa został w roku 1941 w mieście Lwowie podczas wkroczenia armii niemieckiej, gdyż z przyczyn od niego niezależnych nie mógł wycofać się z Czerwoną Armią (sic).
Straszliwa fala stopniujących się coraz bardziej, sadystycznych prześladowań, nieludzkie katowanie, mordowanie masowe w specjalnych kaźniach a wreszcie całkowite wytępienie obywateli pochodzenia żydowskiego zmusiło mnie do ukrycia się. W owym czasie, tracąc jednego bliskiego za drugim, a przypatrując się z bliska mordowi czterech milionów ludzi wszelkich zawodów, poglądów i pochodzenia, zrozumiałem, że faszyzm w jakiejkolwiek postaci, prowadzący do wychowywania bestyj, chciwych krwi i zawodowych sadystów, jakimi byli wszyscy niemal funkcjonariusze SS i SD, musi zostać zgnieciony i zmieciony.
Przez kilkanaście miesięcy wszystkie siły wytężyłem w jedynym kierunku: aby na podstawie skąpych, dostępnych mi danych i obserwacji, stworzyć wzgl. ulepszyć istniejące środki bojowe. Robiąc to, miałem na myśli tę chwilę, gdy Czerwona Armia oswobodzi miasto Lwów.
Szczęśliwa ta chwila wybiła obecnie. Wszystkie moje plany, projekty i pomysły ofiaruję Związkowi Radzieckiemu w tym celu, aby, o ile są one zdatne do użytku, przyczyniły się do szybszego zlikwidowania najstraszniejszego terroru, jaki zna historia”.
(Sergiej Juferiew Projekty czołgów polskiego fantasty Stanisława Lema (Сергей Юферев Проекты танков польского фантаста Станислава Лема) - https://topwar.ru/103524-proekty-tankov-polskogo-fantasta-stanislava-lema.html (dostęp 25-07-2019) oraz Polski pisarz zaprojektował czołg dla ZSRR? Nieznany pomysł Stanisława Lema - https://gadzetomania.pl/4560,polski-pisarz-projektowal-czolgi-dla-zsrr-nieznany-pomysl-stanislawa-lema. Dokumenty z projektem tego czołgu posiadają sygnaturę archiwów: фонд 38, опись 11350, дело №1039. Treść listu Lema do Komisariatu Ludowego Przemysłu Obronnego ZSRR dostępna jest zaś pod adresem http://booklips.pl/newsy/lem-chcial-konstruowac-czolgi-dla-zsrr.
4. Gajewska nie wspomina też mocno bolszewicko-socrealistycznego wydziału „O marzeniach socjalizmu - Spotkanie z autorem ‘Astronautów’”, udzielonemu przez Stanisława Lema pismu Życie i Kultura (10 stycznia 1953)
5. Gajewska nie analizuje felietonu Lema „Imperializm na Marsie” (Życie Literackie nr 7, luty 1953 roku), gdzie Lem pisze: „Na przykładzie amerykańskiej fantastyki naukowej dostrzegamy, ze przyjmując jako założenia kapitalistyczne stosunki produkcji i własności nie sposób stworzyć godnej człowieka perspektywy przyszłości świata. Całkowicie odmiennie rzecz przedstawia się w społeczeństwie, budującym socjalizm. Z niego wszystkie drogi prowadza w przyszłość i dlatego przed pisarzem - twórcą fantastyki naukowej otwierają się tu oszałamiające swym bogactwem horyzonty”.
6. Gajewska nie wspomina o tym, że w artykule „O współczesnych zadaniach i metodzie pisarstwa fantastyczno-naukowego” (Nowa Kultura nr 39 z roku 1952), Stanisław Lem pisze wręcz, że dzięki materializmowi historycznemu (a dokładniej obowiązującej wówczas w Polsce jego mocno uproszczonej i wręcz zwulgaryzowanej stalinowskiej wykładni), fantastyka naukowa ma, w odróżnieniu od krajów kapitalistycznych, perspektywy rozwoju jedynie w krajach socjalistycznych, gdzie też może być ona uważana za rodzaj literatury realistycznej (w domyśle socrealistycznej).
7. Gajewska nie wspomina także o tym, że artykuł Lema „Widmo trzeciej wojny w USA” zamieszczony w stalinowskiej Nowej Kulturze (nr 51-52 z roku 1952) może być uważany za dokładne przeciwieństwo artykułów, które Lem pisał w latach 1980-tych do paryskiej, finansowanej przez CIA, Kultury. Artykuł ten zaczyna się takimi oto słowami: ”Amerykanie są w kłopocie. Do wszystkich części świata, znajdujących się pod ich wpływem, eksportują broń, amunicję, papierosy, oficerów sztabowych i konserwy, ale zdają sobie sprawę z tego, że to za mało. Chcieliby eksportować jakąś ideologię, made in USA, w dobrym gatunku, przystępną, solidnie zrobioną, która raz na zawsze przekona Greków, Francuzów czy Włochów, że muszą walczyć, a gdyby do tego przyszło, i umierać za amerykański styl życia. Potrzeba ideologii jest paląca, ale na razie Amerykanie posiadają na składzie tylko jedno hasło, które nie bardzo starczy na doktrynę; to kwiat wolności amerykańskiej, najwyższa swoboda, „freedom of enterprise” czyli wolność robienia interesów”.
Lem przypomniał też w tym artykule, że: „Pewien doskonały specjalista, profesor chemii, Spitzer, stracił katedrę, gdy z ośmielił się powiedzieć, że być może, Łysenko ma w swojej teorii biologicznej trochę racji por. William de Jong-Lambert “The ‘Spitzer Affair’: Genetics, McCarthyism and the Cold War” (w Jarosław Suchoples i Katy Turton (red.) Forgotten by History: New Research on Twentieth Century Europe and America Berlin: LIT Verlag, 2009 str. 71–85). Należy tu zauważyć, że Spitzera poparł także dwukrotny noblista, amerykański biochemik Linus Pauling w tym sensie, że Spitzer został ocenzurowany i był prześladowany przez amerykańskie władze dokładnie w ten sam sposób, w jaki radzieckie władze cenzurowały i prześladowały wówczas przeciwników Łysenki. Ale o tym, to Lem już później nie pisał.
Pod koniec tego artykułu, omawiając książkę Aldousa Huxley’a Ape and Essence (Małpa człekokształtna i Istota), Lem pisze zaś: „Istniejąca formacja społeczna posiadała wszystkie surowce i bogactwa ziemi, całą moc maszyn, środki komunikacji, panowała w powietrzu, na lądach i oceanach, miała armie, wytresowane w bezwzględnym posłuchu, formowała ich charaktery wychowaniem. Krnąbrne łamała prawem, rozpacz i niepokój uciszała religią, ogromnymi machinami państwowymi regulowała życie i śmierć.
Ludy, które sprzedawały swoją pracę, żeby żyć, nie miały niczego. Rozpoczęła się walka. Trwała dziesiątki lat.
W miarę, jak powiększała się powierzchnia wyswobodzonych kontynentów, stary świat walczył coraz okrutniej. Jego lekarze rozsiewali choroby, fizycy tworzyli trucizny promieniotwórcze, myśliciele wyjaśniali jego doskonałość, na przemian błagali, przekonywali i grozili. Świat ten przemawiał ustami kaznodziejów, filozofów, dowódców i poetów; ludom, wyrzekającym się w imię przyszłości ukazywał z dala złudę dostatku i przepychu. Kiedy to nie skutkowało, mordował pośpiesznie, jakby w obawie, że czasu mu nie starczy dla wypróbowania wszystkich możliwych narzędzi mordu. Wznosił fabryki, przetwarzające żywych ludzi w tłuszcz i popiół wytężał pomysłowość, by przemienić bohaterstwo zwyciężonych w bezsens, gipsował usta skazańcom, na ich nagich ciałach wypalał obelgi, znieważając to, o co walczyli, zabijał: nienarodzone dzieci, torturował, łudził, przekupywał. Wszystko daremnie.
Siła wyzwolonych krajów rosła, We własnych widział z przerażeniem, że idea wielkiej przemiany ogarnia coraz to innych ludzi; wtedy uderzał, lecz na miejsce straconych zjawiali się nowi.
Widząc, że nie ma dlań zapragnął wytracić całą ludzkość. Byłoby to logicznym uwieńczeniem cywilizacji, której cały wysiłek twórczy zmierzał do unicestwiania największej ilości życia w najkrótszym czasie. Ogarniający ziemię płomień wybuchu miał stanowić pożegnalny gest odchodzących w nicość konkwistadorów wobec ślepej pustki wszechświata.
Było już jednak za późno. Ludzkość stała na progu ery komunizmu”.
8. Gajewska nie wspomina też o tym, że jeszcze w roku 1967 Stanisław Lem wychwalał tow. Lenina w Gazecie Krakowskiej (Stanisław Lem „Wells, LENIN i przyszłość świata” Gazeta Krakowska nr 264 z 4-5 listopada 1967 roku).
9. Gajewska pomija też takie „perełki” Stanisława Lema, jak np.
- „W roku 2003 zakończone zostało częściowe przelewanie Morza Śródziemnego w głąb Sahary i gibraltarskie elektrownie wodne dały po raz pierwszy prąd do sieci północnoafrykańskiej. Wiele już lat minęło od upadku ostatniego państwa kapitalistycznego” („Astronauci”);
- Cały rozdział „Komuniści” z Obłoku Magellana;
- :Pieśń buchnęła z nową siłą. Szły ostatnie szeregi, nie tak równe jak u czoła. Śpiewali bardzo głośno, tak że nie wiadomo było czy grają jeszcze organy księdza Mazuły. Karol ruszył dalej, prosto w czerwony zachód, który długo nie gasnął, choć zapadła noc. Bieluńska szkoła podchorążych szła do Rumunii i płonące wsie ukraińskie oświetlały ślady jej przemarszu” (Czas nieutracony Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1957, tom II „Wśród umarłych” str. 215-216.
- „- Wy jesteście z Komitetu Wojewódzkiego?
– Tak.
– To powiedzcie im (…), żeby nam głowy nie moczyli. (…) Niech Bezpieką nie straszą! Bezpieka nam robotnikom nie straszna. (…)
– Tak. Bezpieczeństwa nie macie się co bać”.
Opowiadanie „Kocioł” - Twórczość nr 9 z roku 1950 str. 37-49 (początek ze zmianami rozdziału „Stary cmentarz” z trzeciego tomu „Powrót” trylogii Czas nieutracony);
Czy też:
- Jak posiedzisz jakiś czas, odechce ci się sztuczek. Wiesz doskonale, że nie jesteś na żadnej Merce, tylko przed Komisją do Badania Działalności Antyamerykańskiej w Stanach Zjednoczonych. Najpierw krytykujesz naszą politykę zagraniczną, a potem udajesz niewiniątko? Nie bój się, już ty mi zaśpiewasz. Nie takich obwijałem wokół małego palca.
W tym momencie jakby mi łuski spadły z oczu. Od spotkania pierwszej istoty nękało mnie, że w żaden sposób nie mogę sobie uświadomić, co mi przypomina język tubylców. Teraz zaświtało mi w głowie: ależ oczywiście, to był zniekształcony i wykoślawiony język angielski. Padłem ofiarą pomyłki spowodowanej w dużej mierze różnicami wymowy: Merka - to była America, Rasza - Russia, Czajna – China, Ejbom – A-Bomb i tak dalej.
Włosy stanęły mi dęba; nigdy jeszcze nie znajdowałem się w takiej opresji. Przeczuwałem, że los mój będzie opłakany, i nie myliłem się; albowiem słowa te piszę w więzieniu śledczym Nowego Jorku, gdzie przebywam już czwarty miesiąc. Obawiam się, że podróż do Meopsery przyjdzie mi odłożyć na czas nieograniczony...
Dzienniki Gwiazdowe Warszawa; Iskry, 1957, „Podróż dwudziesta szósta i ostatnia” - zakończenie: str. 257-258.
Itp. Itd.
10. Od Wiktora Jaźniewicza dowiedziałem się zaś, że w roku 2005, na zakończenie wydania przez Wydawnictwo Literackie 33-tomowej kolekcji „Dzieł zebranych” Stanisława Lema, dołączono do ostatniego tomu tej kolekcji płytkę CD „Wszechświat Lema” - zawierający program konstruowania scenariuszów filmów SF na podstawie „Kieszonkowego Komputera Dreszczowców Science Fiction” z Fantastyki i Futurologii (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1973,seria „Dzieła wybrane”), ale bez podania jego autora, czyli Gahana Wilsona. Gazeta Wyborcza zorganizowała wówczas konkurs: „Kto skonstruuje najdłuższy scenariusz?” na podstawie tegoż „Kieszonkowego Komputera Dreszczowców Science Fiction”, a za autora tegoż „komputera” podała ona Stanisława Lema. A więc Adam Michnik ma też swój niechlubny udział w tym lemowskim plagiacie.
Dodaj komentarz